Trzeba wziąć się za siebie, ale tak bez presji, a jedynie dla przyjemności. Przecież pogoda taka ładna, dzień długi - a ja co rusz znajduję nową wymówkę...ech Nie lubię tego i czas z tym skończyć!
Mam nadzieję, że nie będzie to kolejny falstart i godzinkę w ciągu dnia znajdę dla siebie, chociaż ostatnio w moim życiu dzieje się tak wiele, że nie będzie łatwo. Ale CHCĘ. I to chyba jest najważniejsze.
Pierwszy krok zrobiony i 40 minut marszobiegu zrobione. Na jutro przygotowany rower i ciuszki, co oznacza brak odwrotu od jazdy rowerkiem do pracy. (Plus mieszkania daleko od pracy:))
No i basen - tęsknię już strasznie...
Na koniec sweet focia i ALE będzie tylko w bidonie, żadnych innych ale nie chce w swojej głowie słyszeć!!!! :)