Dzisiaj pękło moje pierwsze 100 km na rowerku! Mogę śmiało powiedzieć, że to dzięki korkom na wyjeździe z mojej ukochanej dzielnicy Ursus.... Na razie rower jest moim środkiem transportu do i z pracy, ale czerpię z tych przejażdżek niesamowitą radość i satysfakcję.
Nie ukrywam jednak, że marzy mi się wyjechać gdzieś na trasę, na mało uczęszczane przez samochody drogi. W ten weekend przemierzając trasę z Sandomierza do Kielc były właśnie takie rewelacyjne trasy. Nowiutki asfalt położony ze środków unijnych, pagórkowaty teren, żeby nie było nudno i piękne krajobrazy. Zapewne na Mazowszu też są równie piękne trasy, dlatego też, jak tylko będę miała wolny weekend wyruszam!
Ostatnio bieganie zeszło na dalszy plan, ale do tego też muszę powrócić. "Zabiegana" jestem strasznie, ale zapewne jak każdy z nas w dzisiejszych czasach, ale czuję głód biegania i to coraz większy - tylko kiedy?!
Muszę się lepiej zorganizować! Jakiś grafik nakreślić, bo plany treningowe leżą i czekają na zrealizowanie. Udaje mi się tylko z basenem (chociaż też wypadły mi ponad 2 tygodnie przez chore zatoki...) no i teraz rower - bez planu, ale kilometry lecą:)
Tak więc rowerem pochwalę się pewnie przy 500km - mam nadzieję, że nie będziecie musieli czekać zbyt długo. Może przeliczę kilometry na basenie??? :) Żartuję - jeszcze tak bardzo nie zwariowałam....a może jednak :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz