poniedziałek, 17 czerwca 2013

Sportowy weekend

Mam nadzieję, że mieliście chociaż w połowie tak sportowy weekend jak ja!

W sobotę miałam swój debiut w biegu ulicznym na 5 km podczas Biegu Ursynowa. Przygotowywałam się dosyć krótko, ale intensywnie. Dodatkowo mobilizowała mnie rywalizacja z kolegą z pracy, który oscylował w okolicach wyniku podobnego do mojego. Od razu zaznaczę, że oboje jesteśmy na dzień dzisiejszy świetnie wybiegani w tempie 6min/km :)) Jak wiadomo od czegoś trzeba zacząć!

Tak więc rękawica podjęta - startujemy. Debiut okazał się dosyć ciężki - tak naprawdę, pomimo tego, że sama pisałam tutaj, że wszystko jest w głowie, właśnie z tą samą głową przegrałam :) Rozpoczęłam zbyt szybko niż swoje założenia i gdybym nie miała zegarka, pewnie nogi poniosłyby mnie w tym tempie do samej mety, a tak w mojej podświadomości pojawiła się tylko jedna natrętna myśl. ZATRZYMAJ SIĘ.... niestety nie udało mi się jej zwalczyć i kilka razy przeszłam do marszu. Niby 5 km to mało, ale jak dla sprinterki to aż 50 x 100m i to bez przerwy!!! Więc jak można to wytrzymać :) Ostatecznie zrobiłam zadowalający wynik 28,25, ale przegrałam o 14 sekund z Piotrkiem....ech no cóż - nie zawsze można wracać z tarczą. Ważne, że zabawa była rewelacyjna. Na dowód kilka zdjęć z rozgrzewki oraz po biegu.


 Niedziela była chyba jeszcze bardziej udana. Zalew Cup, czyli Puchar w pływaniu w wodach otwartych w Zalewie Siedleckim. Pływać zaczęłam uczyć się w listopadzie, więc zdążyłam już opanować technikę, jednak nigdy w życiu nie pływałam w jeziorze, rzece czy zalewie. Pomijam oczywiście taplanie się w wodzie jako dziecko. Na start cieszyłam się tym bardziej, że mogłam ponownie użyć mojej pianki, którą otrzymałam do testów od sklepu triathlonowego TRI-magic. W planie był start na 100m i 200m. Prawie jak za dawnych dobrych czasów, tyle że bieżnia została zastąpiona wodą :)

Zaskoczona byłam, że na zawody przyjechało prawie 50 osób, z czego 90% byli to triathloniści regularnie startujący w zawodach. Ośmioosobowa grupka przyjechała w ramach treningu z Warszawy na rowerach! Czas na start. W związku z tym, że nie umiem skakać do wody zdecydowałam się na start spod pomostu. Mieliśmy wypłynąć dopiero po skoczkach, żeby się nie pozabijać, ja jednak postanowiłam odczekać jeszcze chwilkę. Nic to nie dało - po paru ruchach rękami znalazłam się w triathlonowym wirze. Ktoś mnie kopnął, ktoś po mnie przepłynął, złapał za nogę...Tragedia - nie wiedziałam co się dzieje, a na skręcie przy boi jeszcze zaplątałam się w sznurki....W ogóle to pływanie mi się nie spodobało. Już myślałam, że jest dla mnie po zawodach, ale po dłuższym odpoczynku zdecydowałam się popłynąć 400m. Tam było dużo spokojniej - mogłam wpaść w swój rytm i płynąć. Czas 9.40 - uważam, że jak na pierwszy raz bardzo dobry :))

Na koniec mocną siłą perswazji zostałam namówiona na start na 1000m (jak wiecie, niedawno po raz pierwszy w życiu przepłynęłam taki dystans). Ukończyłam i jestem z tego MEGA dumna i szczęśliwa - czas również dla mnie rewelacyjny 26,25

Na koniec rewelacyjna zabawa w postaci sztafet 4x100m, w składach kombinowanych na szybko - przypadło mi być w teamie z Gosią, Kasią i Arkiem. Byliśmy ostatni, ale chyba najbardziej szczęśliwi :))

Jak widzicie w ten weekend zrobiłam trzy rekordy życiowe na 5km bieg i na 400m oraz 1000m pływania. Jest co poprawiać, ale to nie wyniki są najważniejsze, a świetna zabawa. I taka była!






 Więcej zdjęć z moich zmagań można obejrzeć na Fan Page`u na FB :)
Zalew Cup edycja 1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz