Dzisiaj miałam MÓJ dzień. Pełna energii wróciłam z pracy, posprzątałam z rozpędu całe mieszkanie i o 20.30 poszłam na basen - zrelaksować się. Jak już wiecie mam w głowie, że będę pływała na Zalew Cup i tam nie będzie się gdzie zatrzymać, więc założyłam sobie, że w trening wplotę 200m bez zatrzymania. Dotychczas treningi na basenie robiłam max na 100m, więc jest to dla mnie w pewien sposób przełamanie bariery. Los tak chciał, że weszłam na tor do mojej instruktorki, która jeszcze kilka miesięcy temu uczyła mnie pływać :)) Od razu udzieliła mi paru wskazówek i zaczęła płynąć obok. Nie byłam przygotowana mentalnie, że to właśnie teraz mam przepłynąć 200m, ale ona zadecydowała za mnie. Na każdej ścianie motywowała mnie do kolejnego odbicia. Przepłynęłam, ale jakim kosztem energetycznym.....ech masakra :(
Ania, bo tak ma na imię, nie przejmując się moim zmęczeniem kazała założyć mi płetwy i przepłynąć 300m. Ze strachem ruszyłam, ale poszło całkiem gładko. Zadowolona zrobiłam z deską 2x50m ćwiczenia techniki i czując, że nogi trochę lepiej zaczęły mi pracować postanowiłam zrobić jeszcze setkę kraulem.
Ruszyłam. Na tor akurat przyłączył się Pan, który pomógł mi w utrzymaniu tempa. Nagle moje ciało się rozluźniło, ruchy stały się wręcz leniwe, a pływanie bardziej płynne i wcale nie wolniejsze. Setka za mną - czuję się świetnie, więc próbuję powtórzyć 200. Po dwusetce nadal zero zmęczenia, więc płynę dalej, 350m pan mi wychodzi z toru, ale ja nadal nie czuję ani zmęczenia, ani zadyszki. Skończyło się na 450m (!) dla mnie WOW :)) Czułam, że mogłabym chyba przepłynąć spokojnie drugie tyle, ale kazali mi wyjść z basenu, bo zamykali.
Tak czy siak jestem mocno podbudowana i tak jak zaczęłam ten wpis powtarzam jeszcze raz - to wszystko siedzi w głowie! U mnie nareszcie jakiś mały trybik przeskoczył !!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz